Czym skorupka za młodu nasiąknie – czego warto nauczyć syna by był dobrym mężem

Skąd wiadomo, że facet będzie dobrym mężem? Podobno wszystko zależy od jego relacji z mamą. To w końcu ona jest pierwszą kobietą w jego życiu i warunkuje to, jaki będzie miał stosunek do kobiet i prac domowych.

Bywa jednak tak, że kiedy kobieta zostaje matką chłopca, to wychowuje go nie dla społeczeństwa i jego przyszłej rodziny ale dla siebie. Zazdrośnie, żeby nie mógł nigdy w pełni rozwinąć skrzydeł i żyć w nowej rodzinie.

Będąc mamą syna od pięciu miesięcy postanowiłam spisać rzeczy, których koniecznie chcę nauczyć Teo, aby w przyszłości jego żona mogła mi podziękować.

  1. Zawsze broń słabszych.

Nie sztuką jest zmierzyć się ze słabszym od siebie. Sztuką jest stanąć w szranki z osobą silniejszą bądź równą sobie. Uczulałam córkę więc uczulać będę i syna, że naszym (ludzkim) obowiązkiem jest stawać w obronie słabszych. Nie chodzi o to by zachęcać do bicia się, bo od tego jestem daleka. Chodzi jedynie o to, by wiedział, że nie można przechodzić wobec takich rzeczy obojętnym. Chciałabym, żeby widząc, że ktoś np. na placu zabaw wyśmiewa/szydzi/popycha bądź bije osobę mniejszą czy słabszą, wiedział, że należy przynajmniej zwrócić mu uwagę, bo brak reakcji to przyzwolenie na takie zachowanie.

  1. Bądź sprawiedliwy.

Sprawiedliwość w dzisiejszych czasach to cecha niemalże archaiczna ale bardzo potrzebna. Chcę, by moje dzieci wiedziały, że bycie sprawiedliwym, nawet wbrew tłumowi jest czymś dobrym. Chodzi o umiejętność dokonywania sprawiedliwych osądów. Na razie Weronika jest mała ale już powtarza Teodorowi, że zawsze będzie stawać w jego obronie, bez względu na wszystko. I o ile napawa mnie to rodzicielską dumą to zawsze jej tłumaczę, że stawać w obronie nie można bez względu na wszystko. To się zazębia z punktem pierwszym. Oczywiście, jeżeli ktoś będzie próbował go skrzywdzić to obrona jest konieczna, ale przy zwykłych podwórkowych kłótniach ważny jest sprawiedliwy osąd. Chciałabym, że gdy moje dzieci będą widziały, iż w sporze to drugie wcale nie ma racji, będą umiały powiedzieć ,,jesteś moim bratem/siostrą, ale wybacz nie masz racji/zachowujesz się jak głupol”. Oczywiście, czym innym są domowe kłótnie między sobą – myślę, że tutaj mimo szczerych chęci nie uda mi się zaszczepić w nich ziarna sprawiedliwości.

  1. Rodzina jest najważniejsza

Z czego wynikają problemy z przyszłą teściową? Z nadinterpretacji tego punktu. Chciałabym, żeby Teo wiedział, że dopóki jest dzieckiem to najważniejsza powinna być dla niego rodzina w której się urodził. Mama, tata, siostra a później dziadkowie i cała reszta. Później, kiedy spotka kobietę z którą zechce założyć nową rodzinę, musi pamiętać, że od chwili kiedy powie ,,biorę sobie Ciebie za żonę” powinien przewartościować sobie wszystko tak, by teraz jego nowa rodzina była najważniejsza. Najpierw żona, później również wspólne dzieci. I żeby miał świadomość tego, że to naturalna kolej rzeczy i tak właśnie powinno być. Chciałabym, żeby nie musiał się bać tego, że stawiając żonę na pierwszym miejscu zrani mnie jako mamę.

  1. Ty i kobieta jesteście sobie równi.

Nie jestem feministką. Ba, jestem bardzo daleka od tego stwierdzenia – uważam, że dobrze wychowany mężczyzna otwiera drzwi kobiecie, całuje w rękę a ja sama nijak nie chciałabym pracować w kopalni.

Chcę jednak żeby mój syn wiedział, że kobieta mimo iż delikatniejsza, jest takim samym człowiekiem jak on. Kobieta to nie jest zintegrowany robot kuchenny ani mebel który można sobie zmieniać kiedy się chce. Kiedy Teo dorośnie i wyfrunie z gniazda, chcę by wiedział, gdzie znajduje się pralka i jak się ją obsługuje oraz, że kiedy jest się głodnym to trzeba sobie ugotować obiad a nawet ugotować więcej, by i  żona/dziewczyna mogły zjeść. Chcę by kiedy pojawią się dzieci nie uważał, że zmieniając dziecku pieluchę ,,pomaga” żonie. Chcę by wiedział, że to jego obowiązek związany z byciem mężczyzną, tatą.

Mężczyzna powinien tak samo dobrze zajmować się domem jak kobieta i odwrotnie. Weronikę uczę, że powinna umieć wbić gwóźdź czy wkręcić śrubkę, a nie załamywać ręce i czekać na księcia z bajki.

  1. Dbaj o siebie

Nie chcę zrobić z syna zniewieściałego chłopaczka, który przed wyjściem do sklepu szykuje się przez dwie godziny. Chcę by miał świadomość tego, że choć nie szata zdobi człowieka, to zawsze należy wyglądać schludnie.

Mam obsesję na punkcie męskich dłoni więc i Teo chcę wpajać, że paznokcie zawsze muszą być obcięte i czyste.

Chcę by wiedział też, że choćby i ubranie nie było najpiękniejsze i markowe powinno być uprasowane i uprane a noszenie skarpetek przed więcej niż jeden dzień to zbrodnia.

Ale jednocześnie chcę uchronić go od popadnięcia w skrajność samouwielbienia i wystawania przed lustrem – w życiu są ciekawsze rzeczy do zrobienia.

  1. Zawsze dotrzymuj obietnic

Słowo ,,obiecuję” ma magiczną moc i zawsze  proszę, by nie nadużywać tego słowa – dla mnie jest wiążące. Staram się nie obiecywać, jeżeli nie mam pewności, że będę potrafiła słowa dotrzymać. I tego samego chcę nauczyć syna. Obiecujesz wynieść śmieci? Zrób to. Obiecujesz zrobić zadanie domowe w piątek, bo w weekend chcesz wyjść z kolegami? Zrób to.

Uważam, że słowność w małych rzeczach tworzy dobre podwaliny na przyszłość – jeżeli obieca ,,nie opuszczę, aż do śmierci” to nie ucieknie, kiedy raz zupa będzie zbyt słona.

  1. Nie bój się uczuć

Kiedyś uczono małych chłopców, że płacz jest dla mięczaków a uczucia dla dziewczyn. I wyrosło z nich pokolenie pseudo-twardzieli, którzy nie potrafią sobie radzić z uczuciami. Boją się pokazać, że kochają, tęsknią czy jest im źle. A co najgorsze, nie tylko nie pokazują tego, ale nie potrafią o emocjach rozmawiać. O ile prostsze byłoby życie z mężczyznami, gdyby o emocjach rozmawiali tak otwarcie jak kobiety.

Tego samego chcę nauczyć Teodora. Żeby pokazywał kiedy kogoś kocha, kiedy tęskni. Żeby nie bał się mówić, że mu smutno ani nie wstydził wzruszenia.

  1. Życie nie jest fair

Chcę by wiedział to od samego początku. Nie zawsze wygrywa najlepszy. Nie zawsze awansuje ta osoba, która najbardziej się stara. Nie zawsze wszystko nam się udaje.

Chcę by przyjmował to z godnością i nie traktował tego jak porażkę. Nie wygrałeś w tych zawodach? Nic się nie stało – następnym razem pójdzie Ci lepiej. Głowa do góry. Każda porażka może być lekcją i tak powinna być traktowana. Dzięki tej wiedzy wyrobi w sobie samozaparcie i zdrowy upór nie zniechęcając się od razu.

Ma to jednak drugie dno. Chcę by miał świadomość, że sukces jest względny i warto być skromnym. Jeżeli nie zawsze wygrywa najlepszy to nie można obnosić się ze swoim sukcesem i traktować innych z góry, bo może okazać się tak, że to wcale nie nam się on należał a los bywa przewrotny.

Nie wiem na ile uda mi się moje cele zrealizować. Chciałabym jedynie, aby moje dzieci były dobrymi ludźmi – skromnymi, sprawiedliwymi ale i odważnymi. Chcę by mój syn był kiedyś dobrym mężem i ojcem a córka dobrą i kochającą żoną i matką.

A Wy macie jakieś plany wychowawcze? Jakieś cele do zrealizowania?

2 myśli w temacie “Czym skorupka za młodu nasiąknie – czego warto nauczyć syna by był dobrym mężem

Add yours

  1. Cześć 🙂 chciałam napisać, że zaprosilam Cię do zabawy pt „Super Mama” 🙂 info u mnie na blogu.
    Mogłabym zapytać, co to za motyw WordPress?

    Polubienie

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑